list miłosny do mężczyzny
List kobiety do mężczyzny; Pierwszy polski list miłosny. List do chłopców XIII - dlaczego chłopcy chcą poczekać z seksem do ślubu
Ręka mężczyzny pisania prywatny list miłosny do swojej dziewczyny na obrazach Redro. Najlepszej jakości plakaty, fototapety, naklejki, obrazy, poduszki, tapety. Chcesz ozdobić swój dom? Tylko z Redro
Kamila Mikołajczyk Wydawnictwo: Niegrzeczne książki Cykl: Ten Drugi (tom 1) literatura obyczajowa, romans. Szczegóły. Kup książkę. Zastanów się, czego pragniesz, bo marzenia lubią się spełniać Kiedy w dwudzieste piąte urodziny Aria zażyczyła sobie, by jej życie uległo zmianie, nie przypuszczała, że życzenie może się
Książka Adams Amerykańska Polka. Z miłości do mężczyzny i jego kraju autorstwa Adams Dorothy, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 18,46 zł. Przeczytaj recenzję Adams Amerykańska Polka. Z miłości do mężczyzny i jego kraju. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
Nie wszyscy są ideałami, polonistami. Każdy może popełniać błędy. Jednak gdy mężczyzna pisze list miłosny do kobiety i robi to w domu, powinien te błędy sprawdzić w słowniku i napisać poprawnie. Dla mężczyzny może się to okazać błahe, ale kobietę z pewnością zrazi.
nonton film bumi manusia full movie indoxxi. 7 7 Prawdziwa i wzruszająca historia dziewiętnastoletniej Elżbiety, która rozpoczyna nowe życie pod fałszywym nazwiskiem. Jednak nie wszystko jest tak kolorowe jak mogłoby się wydawać. Prawdziwa i wzruszająca historia dziewiętnastoletniej Elżbiety, która rozpoczyna nowe życie pod fałszywym nazwiskiem. Jednak nie wszystko jest tak kolorowe jak mogłoby się wydawać. Pokaż mimo to 470 140 Listy... to historia Elżbiety, która przeżyła getto. W wieku 16 lat poszła tam dobrowolnie za ojcem i została prostytutkà. Po ucieczce z getta zostaje Krystynà. Poznaje Andrzeja i to do niego przez lata pisze swoje listy. Sà one pełne lęku, że ktoś jà rozpozna, miłości, rozdarcia, wspomnień. Co mnie poruszyło, to oczywiście sama historia, ale też sposób w jaki Elżbieta opisuje swoje uczucia. Pięknie, plastycznie, wzruszajàco. Czy historia jest prawdziwa? Nie wiem. Czy warto jà przytać? Moim zdaniem tak. Listy... to historia Elżbiety, która przeżyła getto. W wieku 16 lat poszła tam dobrowolnie za ojcem i została prostytutkà. Po ucieczce z getta zostaje Krystynà. Poznaje Andrzeja i to do niego przez lata pisze swoje listy. Sà one pełne lęku, że ktoś jà rozpozna, miłości, rozdarcia, wspomnień. Co mnie poruszyło, to oczywiście sama historia, ale też sposób w jaki Elżbieta... więcej Pokaż mimo to 1690 1078 W rocznicę wybuchu II wojny światowej postanowiłam przeczytać coś, co dotykało tej tematyki. Wzięłam z półki "Listy miłości" i przepadłam. Maria Nurowska jest dla mnie jedną z najlepszych polskich pisarek. Co prawda jej książki są zazwyczaj poważne i smutne, a tematyka trudna i bolesna, ale takie też należy czytać. Stylem pisania przypomina mi Romę Ligocką, może też z powodu podobnych tematów i zakresu czasowego. Książka w formie listów kobiety, pochodzenia w połowie żydowskiego do ukochanego mężczyzny, w których stara się wyjaśnić swoje motywy, decyzje które podjęła, usprawiedliwić się i wytłumaczyć, a także zrozumieć sama siebie. Elżbieta, która po ucieczce z getta staje się Krystyną, kilkakrotnie przechodzi kryzys osobowości. Ukrywanie się i tajemnice stały się balastem, który przez lata narósł i teraz trudno się go pozbyć. Cały czas żyje w stresie, nie potrafi ani zapomnieć ani sobie wybaczyć. Historia wielkiej miłości i wielkiego bólu, strachu i wstydu. Jedna z bardziej smutnych i emocjonalnych książek. Jest napisana w tak osobisty sposób, jakby pisarka przekazywała swoje własne intymne przeżycia. Nie wiem czy tylko na kobietach robi takie wrażenie. Już kilka lat minęło od spotkania z prozą Nurowskiej. Ta książka przypomniała mi jak pięknym i eleganckim językiem posługuje się ta pisarka. Tę książkę po prostu należy przeczytać. W rocznicę wybuchu II wojny światowej postanowiłam przeczytać coś, co dotykało tej tematyki. Wzięłam z półki "Listy miłości" i przepadłam. Maria Nurowska jest dla mnie jedną z najlepszych polskich pisarek. Co prawda jej książki są zazwyczaj poważne i smutne, a tematyka trudna i bolesna, ale takie też należy czytać. Stylem pisania przypomina mi Romę Ligocką, może też z... więcej Pokaż mimo to 589 245 Krótka pozycja, ale jakże pełna treści. Elżbieta-Krystyna opowiada historię o swojej miłości w postaci listów,do miłości swojego życia. Poznajemy ją jako nastolatkę mieszkającą w gettcie, gdzie wszystko się zaczyna, gdzie staje przed wyborami z którymi przyjdzie jej później żyć. Krótka pozycja, ale jakże pełna treści. Elżbieta-Krystyna opowiada historię o swojej miłości w postaci listów,do miłości swojego życia. Poznajemy ją jako nastolatkę mieszkającą w gettcie, gdzie wszystko się zaczyna, gdzie staje przed wyborami z którymi przyjdzie jej później żyć. Pokaż mimo to 448 436 „Listy miłości” to książka Marii Nurowskiej, która jak dotąd najbardziej mną poruszyła. Chociaż zdarzało mi się już mówić to o jej innych, przeczytanych wcześniej powieściach… Bez wątpienia jest to bardzo oryginalnie napisana i przejmująco smutna książka, która nie nastraja pozytywnie, ale przy tym wszystkim obcowanie z nią jest bardzo wartościowe i wprost nie sposób uwolnić się od tej historii, nawet po przeczytaniu do końca. Historii bez wątpienia tragicznej, ale dającej dużo satysfakcji z możliwości poznania jej. Narratorką „Listów miłości” jest młoda kobieta, która mimo, że pisze je do konkretnego adresata na przestrzeni lat (swojego ukochanego) to traktuje je bardziej jak pamiętnik, czy nawet pewną formę spowiedzi, przez którą próbuje dojść do ładu ze swoją skomplikowaną przeszłością. Elżbieta zaczęła pisać te listy żyjąc już jako Krystyna Chylińska - gdy wyszła z getta i przypadkowo trafiła do pewnej rodziny po stronie aryjskiej, która ją przygarnęła – tak po prostu, bo jej oczy mówiły wszystko i nie można było po prostu postąpić inaczej. W dniu kiedy napisała pierwszy list, miało też miejsce jej pierwsze spotkanie z mężczyzną, którego pokochała od pierwszego spojrzenia i to na całe życie. W tych listach Krystyna przedstawia swoją dramatyczną historię, ponieważ nie umie powiedzieć prawdy patrząc prosto w oczy. I chociaż nie planuje tych listów nigdy wysłać, ani przekazać adresatowi, to chyba podświadomie pragnie, by on jednak poznał ich treść. Poznał, zrozumiał i wybaczył. Z resztą w pewnym momencie, kiedy już teoretycznie była na tyle dojrzała, że dałaby radę zmierzyć się ze zdarzeniami, które miały miejsce w getcie, jej fikcyjne nowe życie tak bardzo zaczęło prowadzić się własnymi torami, że nie umiała nad tym wszystkim zapanować. Nie chciała też chyba go przekreślić i pozbyć się go – tak po prostu, jednym ruchem. Miało bezsprzeczną wartość i było dobre. Pomijając oczywiście jej tajemnicę z tamtych lat, która niestety cały czas wisiała nad nim niczym upiór czekając na moment, by dać o sobie znać. Książka zaczyna się od fragmentu ostatniego listu, więc czytelnik już od początku wie, jak zakończy się cała historia. Jednak narracja jest tak zbudowana - napięcie cały czas narasta, ciekawość z każdą stroną staje się coraz większa, odkrywają się kolejne zaskakujące fakty – że zaintrygowany czytelnik nie może się wręcz doczekać, by dojść do finału tej opowieści. To sprawia oczywiście, że nie sposób tej książki odłożyć na dłużej. „Listy miłości” to nie tylko powieść obyczajowa z romansem w tle, to także bardzo dobre studium kobiecej psychiki. Maria Nurowska tak sugestywnie opisała uczucia jakie targają główną bohaterką i to co się dzieje w jej świecie wewnętrznym, że chwilami miałam wrażenie, że sama stałam się tą bohaterką i odczuwam ten sam ból, strach, dylematy, ale i namiętność, troskę i miłość, co ona. Przyznam, że rzadko mi się to zdarza podczas czytania książek. Wyjątkowe wrażenie… Bardzo refleksyjna, emocjonująca, nostalgiczna powieść poruszająca temat tożsamości żydowskiej, trudnych wyborów determinujących całe późniejsze życie ale i wielu aspektów miłości. Szczerze polecam. I podtrzymuję moją opinię, że książki Nurowskiej nie są pisane tylko z myślą o kobietach. „Listy miłości” to książka Marii Nurowskiej, która jak dotąd najbardziej mną poruszyła. Chociaż zdarzało mi się już mówić to o jej innych, przeczytanych wcześniej powieściach… Bez wątpienia jest to bardzo oryginalnie napisana i przejmująco smutna książka, która nie nastraja pozytywnie, ale przy tym wszystkim obcowanie z nią jest bardzo wartościowe i wprost nie sposób... więcej Pokaż mimo to 352 294 Pierwsze strony troche mnie zniesmaczyły,pomyślałam że to pamietnik prostytutki,ale jakże sie myliłam. Czytając dalej zaczełam rozumieć bohaterke,pojełam że chodzi tu o swoistą spowiedź nie tylko tego co przezywała ale również czasu w jakim przyszło jej żyć. I znowu potwierdza sie że nie wolno nam oceniać nikogo do póki nie poznamy jego historii. Piekna,wstrząsająca i poruszająca opowieść kobiety o niezwykle silnym charakterze i woli życia. Pierwsze strony troche mnie zniesmaczyły,pomyślałam że to pamietnik prostytutki,ale jakże sie myliłam. Czytając dalej zaczełam rozumieć bohaterke,pojełam że chodzi tu o swoistą spowiedź nie tylko tego co przezywała ale również czasu w jakim przyszło jej żyć. I znowu potwierdza sie że nie wolno nam oceniać nikogo do póki nie poznamy jego historii. Piekna,wstrząsająca i... więcej Pokaż mimo to 235 73 Przepiękna, interesująca i wciągająca. Jedna z moich ulubionych pozycji Marii Nurowskiej. Na długo ją zapamiętam. Przepiękna, interesująca i wciągająca. Jedna z moich ulubionych pozycji Marii Nurowskiej. Na długo ją zapamiętam. Pokaż mimo to 108 52 Krótka, lecz bardzo poruszająca powieść o rozpaczliwym poszukiwaniu siebie. Niespełna siedemnastoletnia Elżbieta Elsner żyje w getcie warszawskim razem ze swoim ojcem, profesorem filozofii. Przez pierwszy rok udaje im się wiązać koniec z końcem. Niestety, kiedy getto zostaje odcięte i studenci profesora nie mają już możliwości im pomagania, zaczyna się ich dramat. Pewnego wieczoru do ich mieszkania zostaje przydzielona Wera, dwudziestokilkuletnia kobieta, prostytutka. Elżbieta przenika do jej świata, by ratować siebie i ojca od śmierci głodowej. Jednym z jej klientów zostaje nazista, brutalny Otto, który chcąc mieć ją tylko dla siebie wręcza jej kenkartę na nazwisko Krystyna Chylińska oraz podaje adres, pod którym ma się zameldować na to nazwisko. Jednak Elżbieta po wydostaniu się z getta postanawia uciec. Uciec od przeszłości, od nazisty, od tego wszystkiego co widziała żyjąc w getcie. Uciekając przed człowiekiem, który ją śledził i miał dopilnować, by stawiła się pod wyznaczony adres skryła się w jednej z kamienic szukając ratunku i pukając do napotykanych drzwi. Otworzyły jej tylko jedne drzwi, stała w nich staruszka, u której Elżbieta znalazła azyl. Stała się członkiem rodziny. Niestety po roku właścicielka mieszkania zmarła, zostawiając czteroletniego wnuczka pod jej opieką. Wkrótce do domu powraca syn właścicielki, Andrzej Korzecki, szanowany kardiolog, niecierpiący Żydów. Elżbieta, a w zasadzie od tej pory Krystyna, nie wyjawia mężczyźnie prawdy o sobie, nawet gdy połączyło ich już gorące uczucie. Niestety przeszłość lubi powracać czasem jak bumerang i nie pozwala ani na chwilę zapomnieć Krystynie o jej prawdziwym pochodzeniu. Pojawia się również ktoś, kto doskonale zna Elżbietę i wie kim była w getcie. Jak to wszystko wpłynie na jej dalsze życie i czy ukochany mężczyzna pozna prawdę o jej życiu? Jest to bardzo nostalgiczna i przepełniona bólem historia opisana w formie listów Elżbiety do ukochanego mężczyzny. Ponieważ nie umiała wyznać Andrzejowi prawdy patrząc mu prosto w oczy, zaczęła pisać od ich pierwszego spotkania listy, w których wyjawiała mu całą prawdę o sobie, ale które zostawiała tylko dla siebie samej. Choć w głębi duszy pragnęła, by pewnego dnia ujrzały światło dzienne, pragnęła być zrozumiana, ciążyło jej bardzo to, że nie mogła być sobą, że jej bliscy mieli ją za kogoś innego. Autorka bardzo dogłębnie ukazała i opisała uczucia jakie targają bohaterką, jej strach, zagubienie, ból, ale również odwagę i determinację, a przede wszystkim różne formy miłości i ogromną miłość do życia. Czytając to, czuje się te wszystkie emocje. Krótka, lecz bardzo poruszająca powieść o rozpaczliwym poszukiwaniu siebie. Niespełna siedemnastoletnia Elżbieta Elsner żyje w getcie warszawskim razem ze swoim ojcem, profesorem filozofii. Przez pierwszy rok udaje im się wiązać koniec z końcem. Niestety, kiedy getto zostaje odcięte i studenci profesora nie mają już możliwości im pomagania, zaczyna się ich dramat. Pewnego... więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to 148 92 Wielki szacunek, że można tak pisać. Przepięknie napisana książka. Tak rzeczywista, tak autentyczna. Jakby dotykała najgłębszych pokładów twojej duszy czytając ją. Bardzo ciekawa, bardzo wciągająca. Oczywiście bolesna, jednak dużo w niej pozytywnego. Cieszę się, że jednak było w niej dużo dobrego. Naprawdę warto ją przeczytać. Wielki szacunek, że można tak pisać. Przepięknie napisana książka. Tak rzeczywista, tak autentyczna. Jakby dotykała najgłębszych pokładów twojej duszy czytając ją. Bardzo ciekawa, bardzo wciągająca. Oczywiście bolesna, jednak dużo w niej pozytywnego. Cieszę się, że jednak było w niej dużo dobrego. Naprawdę warto ją przeczytać. Pokaż mimo to 138 53 Przepiękna historia, trafiła do mnie. Mam tylko wrażenie, ze za mało. Przepiękna historia, trafiła do mnie. Mam tylko wrażenie, ze za mało. Pokaż mimo to Poprzednie 1 2 3 4 5 6 ... 14 15 Następne
Dziś przypadkowo spotkałam cię w tramwaju. W Warszawie. Dwadzieścia lat po tym jak nasze drogi rozeszły się na zawsze. Wymieniliśmy się numerami telefonów, bo musiałam wysiąść a poczuliśmy nagłą potrzebę odnowienia kontaktu. Na pożegnanie dałeś mi pozornie niewinnego buziaka. Wszystkie wspomnienia powróciły! HISTORIA JAKICH WIELE Poznaliśmy się na koncercie. Pomagałeś mi znaleźć zaginioną rękawiczkę. Jedyny przejąłeś się mną, jedyny chciałeś pomóc. Potem były spacery, splecione dłonie, pierwszy dotyk, fascynacja. Oddychaliśmy sobą. Kiedy nie mogliśmy widzieć się kilka dni pisaliśmy do siebie pełne wyznań i czułości liściki, układałeś wierszyki. Uwielbiałam kiedy na mnie patrzyłeś. I uważnie słuchałeś co mam ci do powiedzenia. I nigdy mnie nie oceniałeś, nie kontrolowałeś -ufałeś bezgranicznie. Wiem, że bardzo, ale to bardzo, byłam ci bliska. Wiem, że byłeś przekonany, że to na zawsze… Pamiętam doskonale nasz pierwszy pocałunek. Siedzieliśmy na kamiennych schodkach w parku. Powiedziałeś, że dłużej już nie wytrzymasz i pocałowałeś mnie w usta. Całus był słodki, cudowny, uzależniający. Popadłam w uzależnienie. Od ciebie. Od twoich oczu, rąk, ust, uśmiechu, pogody ducha, sarkazmu, chłopięcego czaru. Od tych kamiennych schodków nasz szczeniacki związek stał się coraz bardziej skomplikowany i napełniony żarem. Coraz bardziej poważny. DOPADŁ NAS ŻAR UCZUĆ Uczyliśmy się siebie. Poznawaliśmy. Pragnęliśmy. Zachłannie. Byliśmy nienasyceni, głodni i spragnieni. Eksplorowaliśmy każdy fragment swoich ciał w poszukiwaniu spełnienia. To były nasze fakultety. Zajęcia dodatkowe. Nie opuściliśmy żadnej lekcji. Zapewniałeś mi poczucie bezpieczeństwa, szacunek, szaleństwo. Dawałeś mnóstwo radości i przyjemności. Pokazałeś mi jak cudowną dziewczyną jestem. Odkryłeś we mnie kobietę, zaostrzyłeś mój apetyt na życie i pozwoliłeś rozkwitnąć. W pewnym sensie ukształtowałeś mnie. Nasze życie nie ograniczało się jednak tylko do tych tkliwych intymnostek. Chodziliśmy na koncerty, imprezy, pomagałeś mi w geografii i wyprowadzałeś mojego psa, kiedy byłam zmęczona. Odwoziłeś mnie do domu, kupowałeś żółte tulipany i każdego dnia dawałeś odczuć, ze jestem wyjątkowa. Widziałeś we mnie tyle piękna… DZIEKI TOBIE UWIERZYŁAM W SIEBIE To dzięki tobie uwierzyłam w siebie tak bardzo, że przestałeś mi wystarczać. Nagle, po kilku latach zdałam sobie sprawę, że się nudzę. Dobrze, napisze to -poznałam wtedy kogoś. Wiedziałeś, prawda? Pamiętam doskonale ten dzień. Spotkaliśmy się w Skaryszaku. Ty, ja i nasze psy. To miał być nasz ostatni wspólny spacer, bo dzień wcześniej zdradziłam cię z nim. Tak, po prostu. Bez większych wyrzutów sumienia i refleksji. Byłam bardzo młoda, trochę naiwna i przekonana, że jestem pępkiem świata. Tamten był kilka lat starszy. Tak inny od ciebie. Może właśnie to tak bardzo zawróciło mi w głowie? ZMĘCZYŁA MNIE TWOJA MIŁOŚĆ Kiedy powiedziałam ci, że to nasz ostatni, wspólny spacer, na ułamek sekundy, skuliłeś się w sobie. Widziałam to wyraźnie. Zrobiło mi się ciebie żal. Zrobiło mi się żal nas. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego nam to robię. Jakim prawem i po co. Powiedziałeś, że skoro taka jest moja decyzja nie będziesz na mnie wywierał presji. Powiedziałeś, ze mnie znasz, wiesz że jestem uparta i nie lubię zmieniać swoich planów. Ten ostatni raz, w milczeniu, odprowadziłeś mnie pod mój blok, pocałowałeś przelotnie w policzek i poszedłeś w swoją stronę. Czasem się jeszcze widywaliśmy, mijaliśmy, spotykaliśmy na imprezach u wspólnych znajomych. Ty zjawiałeś się z jakimiś dziewczynami, ja przychodziłam z jakimiś facetami. Witaliśmy się obserwując ukradkiem i każde z nas wracało do swojego życia. Bałam się że mnie odtrącisz. Obawiałam się przyznać do tego uczucia sama przed sobą. Grałam więc obojętną i zblazowaną. Jak ostatnia kretynka. NIE UMIAŁAM O TOBIE ZAPOMNIEĆ Kiedy byłam na trzecim roku studiów wspólna znajoma poinformowała mnie, że przeniosłeś się na studia za granicą, jesteś znowu dziko zakochany i podobno myślisz o ślubie. Też byłam z kimś wtedy związana, ale to była porażka, a nie fajna relacja. Te nowiny wytrąciły mnie z równowagi. Popłakałam się nawet, nie mogłam dojść do siebie. Gdzieś w głębi duszy liczyłam, ze nasza historia nie skończy się jednak w ten sposób. Już wiele miesięcy wcześniej zdałam sobie sprawę z tego, że w każdym następnym chłopaku szukam właśnie ciebie… Nic z tego. Parę miesięcy później doszły mnie słuchy, że jesteś już mężem. Mało tego, twoja hiszpańska żona spodziewa się dziecka. Świat mi runął. Mniej więcj w tym samym czasie los postawił na mojej drodze twojego byłego kumpla, najlepszego przyjaciela Maksa. Zaprzyjaźniliśmy się od nowa. Opowiadał mi dużo o tobie. Znał twoją żonę. Dobrze znał także naszą historię. Powiedział mi, że byłam Twoją największą miłością życia. I największą porażką. I że zadałam ci dużo bólu. Długo nie mogłeś dojść do siebie. Długo liczyłeś, że kiedyś się do ciebie odezwę. W końcu uciekłeś na te studia w Hiszpanii i dopiero tam odzyskałeś równowagę. NIE UMIAŁAM SIĘ WYZWOLIĆ Z TEJ MIŁOŚCI Wyjawiłam Maksowi, że ze mną właściwie było podobnie. Po serii rozczarowań, albo nawet chwilę wcześniej, zrozumiałam, że jedynym człowiekiem którego kochałam byłeś ty. Wyglądał na zaskoczonego i zszokowanego tym wyznaniem. Stwierdził nawet, że spieprzyliśmy sobie życie na własne życzenie. Nie zapytałam go, co miał na myśli. Widzieliśmy się kilka razy i formuła się wyczerpała. Postanowiłam zająć się swoim życiem, bo czas uciekał. Nie chciałam być singielka, bo nie leżało to w mojej naturze! WYSZŁAM ZA MĄŻ, ZARAZ WRACAM Półtora roku później w białej sukni przysięgałam miłość, wierność i uczciwość małżeńską Damianowi, koledze ze studiów, który był w moim typie i na którym naprawdę mi zależało. Przed ślubem trochę świrowałam. Znalazłam w internecie twój adres mailowy i nawet chciałam napisać list, ale przyjaciółka Ala odwiodła mnie od tego idiotycznego pomysłu. Na wieczorze panieńskim najpierw nawywijałam, a potem zalałam się łzami mówiąc przerażonej Alicji, że moje życie bez ciebie nie ma sensu. Kiedy wytrzeźwiałam-przeszło. JESTEM ŻONĄ I CO Z TEGO? Ślub się odbył. Odbyło się też weselicho na setkę gości. Wino lało się strumieniami, kapela skocznie przygrywała. Oto i ja rozpoczęłam żywot porządnej żony. Oboje dużo pracowaliśmy, podróżowaliśmy i dogadzaliśmy sobie ile wlezie. Nowe buty, kolejny flakon perfum, obiady w restauracjach, ciuchy i cała masa zbędnych rzeczy, gadżetów. Dobrze nam się wiodło. Oboje postanowiliśmy, że nie chcemy mieć dzieci, więc żyliśmy bez zobowiązań. Byliśmy podobni do siebie. Egocentryczni, lekko zblazowani i bardzo wygodni. On miał swoje tajemnice, a ja swoje. Każde z nas wiodło trochę osobne życie. Dni upywały bez ekscytacji. W skrytości ducha, tęskniłam za tobą coraz bardziej. I właśnie wtedy na siebie wpadliśmy. I wszystko odżyło na nowo. Nogi się pode mną ugięły. Ty też czułeś to samo-widziałam. CO MAM ZROBIĆ Z TYM UCZUCIEM? Trzymam w rękach telefon i zastanawiam się co zrobić. Zadzwonić czy nie? Liczyć, że ty pierwszy wybierzesz mój numer? A może rozczaruję się. Może nie będziesz chciał komplikacji? Może jednak kochasz kogoś tak naprawdę. Albo mocniej. A może wpadłeś do Polski tylko na chwilę i nie znajdziesz dla mnie czasu w swoim napiętym grafiku? Co powinnam zrobić, kochanie? Co mam zrobić?! Czy mam prawo wykręcić ten numer? Zapraszam na drugą część opowiadania! List do mężczyzny, który był moją pierwszą miłością (cz. 2 ost.) Zdradził raz, zrobi to znowu. Przestałam się już łudzić… A może lubisz opowiadania w odcinkach? Jeśli tak zapraszam tu: Na zawsze razem! ( Photo by lucas mendes on Unsplash Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.
list miłosny do mężczyzny