list samobójcy do rodziców
Na Dobranoc.. List.. Nie wiem czy tu utnie końcówkę.. ale brzmi ona tak : " dlatego dziś mówie Ci dobranoc wyśpij się "
Zagadnieniem zapisu samobójcy zaczęłam zajmować się w 2011 roku. Pierw-szym krokiem, jaki podjęłam, było zebranie autentycznych listów pożegnalnych. Dostęp do tego materiału nie należał do najłatwiejszych. Systematycznie odwie-dzałam kolejne warszawskie prokuratury, w których zostawiałam podania z prośbą
Kluczem do przeciwdziałania próbom samobójczym wśród młodzieży jest trójkąt: rodzina – kadra szkoły – rówieśnicy. Jeśli młody człowiek będzie miał zaufanie do opiekunów, przyjdzie do nich z prośbą o pomoc w momencie kryzysu. Jeśli nie zostanie zlekceważony – nauczy się korzystać efektywnie z tego źródła wsparcia.
Jak chyba wszyscy. Nikt nie panuje nad całym swoim życiem. To chyba niemożliwe. Gdyby się komuś to udało, pewnie by wybuchnął albo co. To takie prawo natury. Jeśli uda ci się osiągnąć doskonałość, musisz natychmiast umrzeć, zanim wszystko wszystkim zepsujesz. Michael Thomas Ford, Notatki samobójcy więcej.
i dokonanych, pozwala na zbliżenie się do prawdziwej istoty tego zjawiska. Do dziś nie znamy wielu zagadnień dotyczących tego problemu. Pamiętać należy, że niemal każdy przypadek samobójstwa ma swoje indywidualne oblicze. Samobójcy najczęściej nie chcą umierać, ale po prostu nie mogą dłużej żyć.
nonton film bumi manusia full movie indoxxi. List o charakterze testamentalnym List pożegnalny samobójcy wpisujący się w charakter testamentalny zawiera określone przesłanie skoncentrowane na udzielaniu wskazówek osobom bliskim. Jedną z intencji pozostawienia listu pożegnalnego jest chęć poinformowania bliskich o ostatniej woli zmarłego, dysponowaniu swoim ciałem czy majątkiem. Jednak nie można rozpatrywać charakteru testamentalnego listu jedynie przez takie wąskie rozumienie słowa „testament”. List testamentalny może łączyć w sobie trzy poziomy zróżnicowanych treści, które oczywiście wpisują się w ten charakter intencji autora. Na podstawie zgromadzonego materiału można wskazać trzy wątki tematyczne, które pojawiają się w listach testamentalnych. Ich wspólną cechą jest to, że każda z tych informacji jest osobistym przesłaniem pośmiertnym. Określenie charakteru testamentalnego wymaga uwzględnienia zróżnicowanych poziomów tematycznych listu, które zdecydowanie wykraczają poza rozumienie testamentu jako wyraz ostatniej woli zmarłego. Testamentalny charakter wypowiedzi łączy w sobie informacje o charakterze rozstrzygnięcia, przesłanie do bliskich i wskazówki lub polecenia. Tematy rozstrzygnięcia i przesłania do bliskich stają się wiodącymi wątkami w treściach listów testamentalnych, zwykle przenikają się. To one stanowią główny trzon tematyczny wypowiedzi; w tle pojawiają się dodatkowo pozostałe dwa wątki, czyli wskazówki dla innych osób i pośmiertne polecenia. Warto podkreślić, że wątki nakazów działania można zaobserwować również w listach o charakterze prowokacyjnym i agresywnym, ale w klasyfikacji listów jako testamentalnych ważną rolę odgrywa kontekst i ton tych wypowiedzi. W listach testamentalnych wskazówki i polecenia kierowane jako pośmiertne przesłania nie są wulgarne i agresywne, ale raczej wynikają z troski o najbliższych, jaką w ostatniej wypowiedzi wyraża autor. Szczególną uwagę warto zwrócić na tematy rozstrzygnięcia, czyli określające rozwiązanie wątpliwości co do motywacji samounicestwienia i okoliczności decyzji o samobójstwie. Nie zawsze jest to rozstrzygnięcie o motywacji do działania; w listach testamentalnych częściej dotykają kwestii ewentualnej winy za śmierć. W badaniach rekonstrukcyjnych szczególnie ważną rolę odgrywają znaczenia i interpretacje, jakich dostarczają wyselekcjonowane tematy rozstrzygnięcia. Dlatego w kolejnych etapach prowadzonych badań w wielu przypadkach zostaną one poddane głębszej analizie. Przypadek 1 Zmarły mężczyzna w wieku 70 lat popełnił samobójstwo przez powieszenie w zabudowaniach gospodarstwa domowego. Miał bardzo dobre relacje z rodziną. W trakcie wspólnie spędzonych świąt najbliżsi nie zauważyli żadnych symptomów, które mogłyby zapowiadać próbę samobójczą. Mężczyzna nigdy nie leczył się psychiatrycznie, nie nadużywał alkoholu. W sąsiedzkim otoczeniu był lubiany, nie miał żadnych problemów finansowych. List nie zawiera bezpośrednich wyraźnych wskazówek co do okoliczności śmierci; nie zawiera również informacji, które mogłyby przybliżyć stan emocjonalny osoby w chwili podjęcia decyzji o śmierci. Wypowiedź jest raczej próbą rozstrzygnięcia decyzji o zakończeniu życia, na którą autor pośrednio wskazał. Ze słów „[...] przepraszam całą swoją rodzinę” można wnioskować, że była to tylko jego decyzja; podobnie określenie „błędy życia” jest lakonicznym przekazem o okolicznościach narastającej gotowości do zamachu samobójczego. Jest to informacja czytelna w większym stopniu dla osób bliskich, którzy podejrzewali, że szczególnie trudną sytuacją dla mężczyzny było postępowanie w sprawie wypadku drogowego. Jednak warto podkreślić, że niedopowiedzenia, które pojawiły się w liście, ostatecznie też nie były czytelne dla rodziny mężczyzny. Sama forma przekazu niewątpliwie ma charakter przesłania, przesądzając o testamentalnym charakterze tego listu. Przypadek 2 List pożegnalny został napisany przez kobietę w wieku 42 lat, która popełniła samobójstwo przez powieszenie. Od kilku miesięcy przed śmiercią osoba leczyła się psychiatrycznie w związku z depresją. Stan psychofizyczny kobiety, jak wynika z wyjaśnień osób bliskich, był spowodowany długotrwałym bezrobociem. Symptomy depresji pojawiły się po utracie pracy i z czasem nasilały się. Zmarła nie wyrażała wprost myśli samobójczych, ale objawy depresji były dla niej na tyle destrukcyjne, że sama prosiła lekarzy o umieszczenie jej w szpitalu dla osób z zaburzeniami psychicznymi. List, o lakonicznej treści, podejmuje temat rozstrzygnięcia okoliczności decyzji o samobójstwie. Nie zawiera żadnych wskazówek co do przesłania o ostatniej woli kobiety, ale dotyka negatywnego obrazu siebie jako osoby niepotrzebnej najbliższym. Ta treść odnosi się do okoliczności decyzji, za którą kobieta bierze odpowiedzialność, o czym świadczy sformułowanie „Kochani wybaczcie”. Treść listu nie wskazuje na inne osoby, które mogłyby przyczynić się do podjęcia tej krytycznej decyzji. Zobacz też: Samobójstwa w Polsce – policyjne statystyki Przypadek 3 Pod względem obszarów tematycznych bardzo podobny jest list pożegnalny pozostawiony przez 85-letniego mężczyznę, który podjął próbę samobójczą, nadużywając leków. Pozostawiony zapis jest repliką poprzedniego dokumentu, ponieważ podejmuje również temat rozstrzygnięcia o decyzji samobójczej, ale ukazany w szerszej perspektywie. Główny temat listu to informacja o czynnikach wpływających na podjętą decyzję. Wersy 2–4 opisują doświadczanie bólu, którego charakter nie został bliżej dookreślony, ale jest to doświadczenie ogromnie dolegliwe. Natomiast wersy 5–8 wskazują na osobisty charakter podjętej decyzji; podobnie jak w powyższym przypadku występuje zwrot „wybaczcie mi” i wskazanie na brak wyjścia z dolegliwej sytuacji życiowej. Przypadek 4 Analizowany list został napisany przez kobietę w wieku 86 lat, która popełniła samobójstwo, skacząc z mostu do rzeki. Jak wynika z dodatkowych informacji, osoba nie leczyła się psychiatrycznie, natomiast od dłuższego czasu borykała się z dolegliwościami natury somatycznej. Tematyka zawarta w pożegnalnej wypowiedzi w szerszym zakresie podejmuje wyróżnione tematy, które określiliśmy jako charakterystyczne dla listu testamentalnego. Podobnie jak w poprzednich listach, pojawia się wiodący temat rozstrzygnięcia decyzji o zamachu samobójczym, ale można zauważyć również kolejny aspekt, czyli przesłanie do najbliższych. Wypowiedź pożegnalna została spisana w piętnastu wersach i jednym wyrazie, koncentrując się na dwóch tematach. Temat rozstrzygnięcia o okolicznościach decyzji o śmierci pojawił się w wersach 1–4, następnie w zakończeniu treści (wersy 11–15) ponownie pojawiły się informacje o okoliczności tej decyzji. Jej opis koresponduje z motywacją do działania, zaprezentowaną jako szczególnie dolegliwe doświadczanie bólu, który jest nie do zniesienia. Odnosząc się do proporcji tematów, w treści listu niewątpliwie dominuje kwestia rozstrzygnięcia. Jednak w wersach 5–9 dochodzi do głosu inny wątek listu testamentalnego, czyli przesłanie do najbliższych, którego adresatami są syn i synowa. W tej części kobieta wyraża synowej wdzięczność za opiekę, a równocześnie formułuje nakazy dla syna. Są to wskazówki dotyczące podtrzymywania poprawnych relacji rodzinnych; należy w tym momencie zaakcentować, że ta wypowiedź jest utrzymana w tonie łagodnym, który sugeruje troskę o najbliższych. Przypadek 5 Wśród opisywanych powyżej listów o charakterze testamentalnym, których treść koncentrowała się na rozstrzygnięciu okoliczności decyzji o samobójstwie, pojawił się dokument, który podobnie opisuje temat rozstrzygnięcia, ale w innym wymiarze. Analizowany dokument podejmuje wątek rozstrzygnięcia, jednak nie tyle okoliczności decyzji o śmierci samobójczej, ile kwestii winy za zaistniałe zdarzenie. List pożegnalny został pozostawiony przez 17-letniego mężczyznę, który popełnił samobójstwo przez powieszenie. Jest to rozbudowana wypowiedź pożegnalna, koncentrująca się na polach semantycznych charakterystycznych dla listów testamentalnych. Intencją autora wypowiedzi było, z jednej strony, pożegnanie z osobami najbliższymi, z drugiej zaś wyjaśnienie kwestii odpowiedzialności za podjętą decyzję. W pierwszej części listu pojawił się temat pożegnania z różnymi osobami, zarys informacji i okolicznościach śmierci, utrzymany w formie przenikających się zdań: „[...] ja się zawsze poddawałem”, „[...] życie źle zacząłem”. W treści listu brzmi przesłanie do najbliższych, które zostało konkretnie zaadresowane do kolejnych odbiorców. W porównaniu z badanymi listami pożegnalnymi w tym przypadku wyjątkowo została potraktowana kwestia winy czy odpowiedzialności za decyzję o samobójstwie (wersy 15–19). Treść wersu 15 wskazuje na wyjątkowe traktowanie przez zmarłego mężczyznę tej informacji: „A szczególna prośba to żeby żadna osoba, która mnie znała nie brała na siebie winy za to tragiczne zdarzenie”. Obok kwestii poczucia winy pojawia się aspekt odpowiedzialności autora listu za to tragiczne zdarzenie: „[...] ja zjebałem sobie życie”. Końcowa część listu (wersy 26–34) są próbą podsumowania swojego życia. Nie pojawia się tu jednak temat przesłania kierowanego przez autora listu do osób żyjących, ale jest to raczej osobiste rozważanie. Autor listu nie wskazał konkretnego adresata tej części wypowiedzi; nie pojawiają się słowa, które miałyby charakter porady czy przestrogi dla innych ludzi. Nieco inne światło na kwestię relacji interpersonalnych rzuca kolejny list pozostawiony przez tego samego mężczyznę, ponieważ zaakcentowano w nim sugestie o niespełnionych nadziejach. Pojawił się wątek oceny relacji z dziewczyną (wersy 7–11), w których zestawiono starania o utrzymanie związku z oceną jej postawy: „[...] chciała tylko zabawy”. Niekorzystnie oceniono również relacje z rodzicami: „[...] nie byłem wam potrzebny”, chociaż nie sprecyzowano źródeł tych odczuć. Również rodzina zmarłego nie odczytała kontekstu tej wypowiedzi. Dlatego w tym momencie warto zwrócić uwagę na często podejmowany w literaturze styl wyrażania myśli przez samobójców. Pojawia się wiele niedomówień i wątki wypowiedzi nie są z sobą logicznie powiązane. Jest to efekt zawężeń poznawczych: w liście znajdują się fragmenty opisujące wyobrażenia funkcjonujące w umyśle samobójcy, ale on jest równocześnie przekonany, że inni ludzie mają dokładnie takie same odczucia jak on i rozumieją, co chce wyrazić. Zobacz też: Co można znaleźć w listach pożegnalnych o charakterze informacyjnym? Fragment pochodzi z książki „Śmierć samobójcza” autorstwa L. Bednarskiego i A. Urbanka (Impuls, Kraków 2012). Publikacja za zgodą wydawcy. Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!
Artur Drożdżak Rafał nie przypuszczał, że krakowski sąd za dowód jego winy uzna list wysłany do rodziców mężczyzny, którego wcześniej zabił. Rafał przyszedł na świat jako bliźniak i wychowywał się w normalnej rodzinie. Ojciec górnik, matka gospodyni przy mężu. Mieszkali w domu pod Chrzanowem. Rafał nie palił się do nauki, powtarzał jedną klasę w szkole, ale poza tym nie było z nim kłopotów. Uchodził za pracowitego, uczynnego i spokojnego. Odbył służbę wojskową, miał dziewczynę, ale jakoś im się nie układało i jego żoną nie została. Robił się agresywny, gdy wypił trochę alkoholu. Wtedy pokazywał złą twarz. Praca i wyrok w Szkocji Gdzieś około 2008 r. wyjechał do siostry do Szkocji. Dorabiał na budowach i finansowo wspierał rodziców. Coś się jednak musiało stać złego, bo trafił za kratki oskarżony o gwałt na kobiecie. Z dokumentów, które potem trafiły do Polski, wynikało, że dopuścił się napaści seksualnej, ofiarę przewrócił, obezwładnił, wykorzystał i bił szklaną butelką po głowie. Sprawa nie była chyba taka jednoznaczna, bo za kratki trafił dopiero dwa lata od zajścia i usłyszał wyrok sądu w Edynburgu 3 lata i 9 miesięcy więzienia, ale jedynie za naruszenie nietykalności cielesnej z trwałym uszkodzeniem ciała ofiary. O gwałcie w wyroku nie wspomniano. Przyznał się do winy i nie odsiedział całej kary, a półtora roku. Z dalszej części tekstu dowiesz się, jak doszło do zabójstwa. Pozostało jeszcze 82% chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp. Zaloguj się Zaloguj się, by czytać artykuł w całości Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
Odszkodowanie z tytułu śmierci matki lub ojca może wynieść kilkaset, a nawet kilkaset tysięcy złotych. Takie świadczenie zapewnia ubezpieczenie na życie z ochroną na wypadek utraty rodzica. Z tego artykułu dowiesz się:Zakładając rodzinę, nikt z nas nie myśli o tym, że może nie dożyć momentu, gdy nasze dziecko osiągnie dorosłość. Istnieje jednak takie ryzyko, a my nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Możemy jednak zabezpieczyć przyszłość naszego dziecka tak, by z tytułu naszej śmierci otrzymało środki, które ułatwią mu dalsze polisy możemy też chronić własnych rodziców, jak i rodziców małżonka, a także ojczyma i macochę, a za śmierć każdej z tej osób zostanie nam wypłacona odpowiednia kwota odszkodowania z polisy. Jak zgłosić fakt wystąpienia zdarzenia u ubezpieczyciela? Kto może otrzymać pieniądze z polisy? Podpowiadamy. Skąd odszkodowanie za śmierć rodzica – zasiłek, odprawa czy ubezpieczenie?Podstawową formą wsparcia dla osób, którym zmarł rodzic lub rodzice jest zasiłek pogrzebowy. Aby go otrzymać, wystarczy złożyć do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych:wniosek ze strony ZUS lub w siedzibie placówki;skrócony odpis aktu zgonu;oryginały rachunków, które dokumentują wydatki na pogrzeb, ewentualnie ich kopie, potwierdzone przez bank;dokumenty potwierdzające pokrewieństwo ze zmarłym;zaświadczenie o objęciu zmarłego rodzica ubezpieczeniem społecznym (odcinek renty lub emerytury).Taki zasiłek przysługuje tylko wtedy, gdy zmarły miał ubezpieczenie, pobierał emeryturę lub rentę czy spełniał warunki do uzyskania tych świadczeń, był na zasiłku chorobowym, świadczeniu rehabilitacyjnym lub zasiłku macierzyńskim. Zasiłek pogrzebowy wynosi dla członków rodziny 4 tys. zł, niezależnie od poniesionych kosztów wariantem jest odprawa pośmiertna – wypłacana dzieciom zmarłego rodzica do 25 roku życia (pod warunkiem, że się uczą). Dzieci mogą ubiegać się o takie świadczenie, jeśli rodzic zmarł podczas wykonywania obowiązków zawodowych, jak i wówczas, gdy przebywał na urlopie wypoczynkowym, macierzyńskim czy wychowawczym. Od odprawy pośmiertnej nie trzeba płacić podatku, a jego wysokość jest uzależniona od stażu wreszcie świadczenie z tytułu plisy na życie. Może wynosić 500 czy 1000 zł jednorazowo bądź w postaci renty (np. polisa posagowa), ale również wielokrotność tej sumy. To zależy, czy rodzic jest współubezpieczony (polisa rodzinna na życie), czy ma osobną umowę (np. bezterminowa polisa na życie dla seniorów).Od czego zależy wysokość odszkodowania za śmierć rodzica?Na początku warto wyjaśnić na czym polega ubezpieczenie na życie i odszkodowanie. Musimy wiedzieć, że polisę na życie możemy nabyć w formie podstawowej lub rozszerzonej, stąd tak ważne jest, by rozumieć różnice, jakie są między swoim podstawowym zakresie polisa na życie ma chronić bliskich na wypadek naszej śmierci. W momencie, gdy dożyjemy końca umowy – to my otrzymujemy zgromadzone przez lata środki. W sytuacji, gdy dojdzie do naszego zgonu – odszkodowanie otrzymują nasi bliscy, których wskazaliśmy w umowie jako uposażonych lub – osoby z prawem do dziedziczenia z zachowaniem ich ubezpieczenia jest całkowicie zależna od naszego wyboru – możemy zatem ubezpieczyć się na 50 000 zł, 100 000 zł, jak i 300 000 zł. Drugą, bardzo ważną sprawą w wyborze ubezpieczenia na życie jest rozszerzenie ochrony. Powinniśmy pomyśleć również o wsparciu w różnych, trudnych, życiowych sytuacjach jak np. zdiagnozowanie nowotworu. Ochrona dodatkowa może dotyczyć właśnie rozpoznania poważnej choroby, jak i pobytu w szpitalu, wypadku, inwalidztwa czy operacji ochrona jest ważna, ponieważ może zwiększyć kwotę odszkodowania. Rozszerzenie, które uwzględnia nieszczęśliwe wypadki oraz wypadki komunikacyjne może skutkować wypłaceniem nie 100% sumy ubezpieczenia, ale nawet 300%. Przykładowo – ubezpieczając się na sumę 100 000 zł, za śmierć ubezpieczonego, który zginął w wypadku samochodowym, spowodowanym nieszczęśliwym wypadkiem – rodzina może otrzymać nawet 300 000 zł. Suma ubezpieczenia może być kwotą stałą, ale i zmienną – tutaj również decyzja należy do nas. Możemy zdecydować się na opcję zmiennej sumy ubezpieczenia, gdy np. posiadamy wysoki kredyt mieszkaniowy – z upływem lat, gdy jesteśmy coraz bliżej całkowitej spłaty kredytu i nie potrzebujemy tak dużego zabezpieczenia, kwota sumy ubezpieczenia może się kogo trafi odszkodowanie za śmierć rodzica?Odszkodowanie z tytułu utraty rodzica otrzymuje płatnik składek lub, jeśli ubezpieczony nie żyje, pieniądze trafiają do tzw. uposażonego, czyli osoby wymienionej z imienia i nazwiska (niekoniecznie spokrewnionej) podczas podpisywania umowy ubezpieczenia. Natomiast jeśli ubezpieczony nie wyznaczył uposażonych, świadczenie trafi do osób uprawnionych do dziedziczenia z zachowaniem następującej kolejności: współmałżonek,dzieci,rodzice,inni ustawowi pieniądze można przeznaczyć na dowolny cel – od sfinansowania pogrzebu, przez pokrycie bieżących wydatków związanych z utrzymaniem rodziny, po spłatę zobowiązań, takich jak np. zgłosić ubezpieczycielowi śmierć rodzica?Aby otrzymać odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica, konieczne jest zgłoszenie zdarzenia w towarzystwie ubezpieczeniowym. W tym celu należy dopełnić kilku formalności. Najpierw trzeba uzupełnić odpowiedni formularz, który uprawnia do odbioru świadczenia. Można to zrobić osobiście w siedzibie towarzystwa ubezpieczeniowego lub online. Wystarczy pobrać odpowiedni wniosek, wypełnić go na komputerze, a następnie przesłać do ubezpieczyciela za pomocą poczty e-mail. Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe umożliwiają dokonanie zgłoszenia również za pośrednictwem SMS-a, czatu wideo oraz wniosku o odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica należy dołączyć skompletowane dokumenty. Ubezpieczyciel wymaga skróconego odpisu aktu zgonu, kopii dowodu osobistego lub paszportu ubezpieczonego, a dodatkowo ma też prawo poprosić o przesłanie dokumentacji medycznej potwierdzającej wystąpienie zdarzenia, a także oświadczenia sprawcy bądź potwierdzenia z policji, w zależności od sytuacji. Jeśli zajdzie konieczność uzupełnienia dokumentacji, ubezpieczyciel skontaktuje się z płatnikiem składek i poinformuje go o odszkodowania z tytułu utraty rodzica zależy od wielu czynników. Wpływają na nią między innymi:rodzaj zdarzenia, które doprowadziło do zgonu,suma ubezpieczenia ustalona podczas podpisywania umowy,wysokość oraz częstotliwość opłacania składki miesięcznej,zakres ochrony (im szersza polisa, tym zwykle niższa suma ubezpieczenia, ale za to odszkodowanie jest wypłacane z tytułu wielu różnych zdarzeń).Generali oferuje ubezpieczenie grupowe, które zapewnia odszkodowanie z tytułu utraty rodzica w wysokości 1 300, 1 700, 2 100 lub 2 200 zł, w zależności od wybranego wariantu ubezpieczenia. Firma ubezpieczeniowa proponuje również wysokie świadczenia z tytułu śmierci ubezpieczonego, śmierci ubezpieczonego wskutek nieszczęśliwego wypadku, śmierci ubezpieczonego w wyniku zawału serca lub udaru mózgu, zgonu przy pracy, zgonu w wypadku komunikacyjnym, trwałego uszczerbku na zdrowiu, poważnego zachorowania, konieczności odbycia operacji chirurgicznej, pobytu w szpitalu oraz rekonwalescencji. Natomiast jeśli chodzi o zdarzenia związane z członkami rodziny, poza śmiercią rodzica do wypłaty odszkodowania upoważnia również śmierć współmałżonka, śmierć dziecka, osierocenie dziecka, urodzenie dziecka, urodzenie dziecka martwego, a nawet śmierć PZU dostępne jest dodatkowe grupowe ubezpieczenie „Wsparcie po śmierci rodziców, teściów, ojczyma lub macochy”, przeznaczone dla osób, które wykupiły polisę P Plus, PZU Ochrona Plus albo PZU Ochrona Max. Zapewnia ono wypłatę całej kwoty, na którą zostało zawarte ubezpieczenie. Aby przystąpić do ochrony, rodzice, teściowie, ojczym lub macocha nie muszą robić badań lekarskich. Ponadto ochrona działa przez całą dobę na całym świecie. Warunek konieczny do wykupienia polisy stanowi umowa ubezpieczenia pomiędzy pracodawcą i PZU oraz wiek poniżej 69 lat. Uzyskane odszkodowanie z tytułu utraty bliskiej osoby wolno przeznaczyć na pokrycie kosztów pogrzebu, zorganizowanie pomocy psychologicznej lub inny dowolnie wybrany 4 Life Direct można wykupić ubezpieczenie na życie „Moi Bliscy”, które gwarantuje wypłatę w wysokości 300% sumy ubezpieczenia, pod warunkiem, że do śmierci osoby ubezpieczonej doszło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ubezpieczyć można każdego członka rodziny w wieku od 40 do 85 lat posiadającego obywatelstwo polskie. Umowa ubezpieczenia jest bezterminowa, ochrona trwa do końca życia. To, co wyróżnia ubezpieczenie na życie „Moi Bliscy”, to brak karencji oraz błyskawiczne zlecenie wypłaty odszkodowania (w ciągu 24 godzin od dostarczenia dokumentów). Ubezpieczyciel zastrzega jednak, że w razie śmierci niezwiązanej z nieszczęśliwym wypadkiem w okresie 2 lat od podpisania umowy wysokość odszkodowania z tytułu śmierci rodzica ogranicza się do wysokości wpłaconych składek. Dopiero po upływie tego czasu świadczenie jest wypłacane w pełnej wysokości. Tabela 1. Opracowanie własne na podstawie ofert wybranych towarzystw ubezpieczeniowych z dnia nie będzie odszkodowania za śmierć rodzica?Odszkodowanie z tytułu utraty rodzica może nie zostać wypłacone,jeżeli zdarzenie, które doprowadziło do śmierci, znajduje się na liście odpowiedzialności. Są to sytuacje określone przez ubezpieczyciela,które mogą poskutkować odmową wypłaty wyłączenia odpowiedzialności to: brak terminowości w opłacaniu składek, niestosowanie się do zaleceń lekarza i w efekcie pogorszenie stanuzdrowia, poddawanie się zabiegom o charakterze medycznym bez nadzoru lekarza,popełnienie przestępstwa, popełnienie samobójstwa, prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, próba popełnienia samobójstwa, samookaleczenie, stosowanie narkotyków, środków psychoaktywnych, środków psychotropowych lub środków odurzających,udział w działaniach wojennych, aktach terroru lub ruchachspołecznych, uprawianie sportów o ryzykownym charakterze,usiłowanie popełnienia przestępstwa,zatajenie prawdy o stanie zdrowia (np. chorobach genetycznych występujących w rodzinie lub zdiagnozowanym schorzeniu przewlekłym).Podczas podpisywania umowy ubezpieczenia warto również zwrócić uwagę na karencję. Jest to czas po podpisaniu umowy, kiedy jeszcze nie obowiązuje ochrona ani nie przysługuje odszkodowanie. Karencja to rodzaj zabezpieczenia dla firmy ubezpieczeniowej przed nadużyciami ze strony klientów.— mówi Ewelina Ratajczak, ekspertka portalu Karencja może być różna, w zależności od rodzaju zdarzenia. Przykładowo, w przypadku poważnego zachorowania lub pobytu w szpitalu wynosi ona 3 miesiące, natomiast sytuacja taka jak urodzenie dziecka wiąże się z co najmniej 9-miesieczną karencją. W razie śmierci rodzica karencja wynosi zwykle 6 miesięcy — takie zasady stosuje np. Nationale Nederlanden lub istotne kwestie, o których należy pamiętać podczas zawierania umowy ubezpieczenia, to:limity świadczeń – odszkodowania są gwarantowane w ramach określonego limitu, np. można z nich skorzystać raz w roku lub w obrębie danego procentu sumy ubezpieczenia,zakres ochrony – warto upewnić się, czy polisa zapewnia ochronę nie tylko na wypadek śmierci w wyniku nieszczęśliwego wypadku, lecz także w wyniku innych przyczyn, np. poważnego zachorowania lub wypadku informacje1. Podstawowy zakres ochrony zabezpiecza śmierć osoby ubezpieczonej2. Rozszerzenie może zapewnić 200%, a nawet 300% sumy ubezpieczenia3. Odszkodowanie otrzymują osoby uposażone, wskazane w umowie4. Bez wskazania uposażonych ubezpieczyciel wypłaca środki osobom uprawnionym do dziedziczenia z zachowaniem ich kolejności FAQ - Najczęściej zadawane pytania o odszkodowanie za śmierć rodzica z polisy na życieCzy mogę dostać dwa świadczenia z tytułu śmierci rodzica?Tak, jeśli ubezpieczony bądź jego rodzic miał wykupione dwie polisy w jednej firmie ubezpieczeniowej, na przykład indywidualną i grupową, lub posagową i ochronną, lub ochronną i inwestycyjną, jak również wtedy, gdy miał dwie takie same polisy, ale zakupione u różnych ubezpieczycieli, to w sytuacji, kiedy dojdzie do śmierci, należy się podwójne odszkodowanie z tytułu utraty duże odszkodowanie można dostać z tytułu utraty rodzica?To zależy od warunków zaproponowanych przez dane towarzystwo ubezpieczeniowe. Przykładowo, Generali zapewnia świadczenie w kwocie od 1 300 do 2 200 zł, w zależności od wybranego wariantu ubezpieczenia. Natomiast PZU i 4 Life Direct gwarantują odpowiednio 100 oraz 300% kwoty sumy ubezpieczenia. Warto wiedzieć, że zgodnie z art. 831 § 3 Kodeksu cywilnego suma ubezpieczenia należna uposażonym nie wchodzi w część spadku po ubezpieczonym. Zatem odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica nie podlega opodatkowaniu. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy rodzic miał wykupione ubezpieczenie inwestycyjne i udało mu się w czasie trwania umowy pomnożyć kapitał – wtedy zysk z inwestycji musi zostać opodatkowany przed przekazaniem odszkodowania jego czasu ma ubezpieczyciel na wypłatę świadczenia z tytułu śmierci rodzica?Wypłata odszkodowania z tytułu śmierci rodzica jest realizowana zwykle do 30 dni od momentu zawiadomienia ubezpieczyciela o zdarzeniu. W praktyce jednak wiele towarzystw ubezpieczeniowych realizuje przelew w ciągu doby od otrzymania skompletowanej dokumentacji. Czas realizacji odszkodowania może ulec opóźnieniu, jeśli towarzystwo ubezpieczeniowe podejrzewa, że doszło do nadużyć i próby dostanę odszkodowanie za śmierć rodzica chrzestnego?Odszkodowanie można otrzymać w przypadku, gdy dojdzie do śmierci rodzica ubezpieczonego lub rodzica małżonka ubezpieczonego (teścia). Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe obejmują umową także ojczyma lub macochę, natomiast nie dotyczy to rodzica chrzestnego, chyba że był on opiekunem prawnym. Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy chrzestny wyznaczył swojego chrześniaka na uposażonego — wtedy otrzymuje on odszkodowanie za śmierć rodzica zrobić, gdy ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania za śmierć rodzica?W przypadku, gdy towarzystwo ubezpieczeniowe odmówiło wypłaty odszkodowania z tytułu śmierci rodzica, ubezpieczony ma prawo odwołać się od tej decyzji. Reklamację składa się w formie pisemnej lub drogą elektroniczną. Jeżeli zainteresowany dowiedzie swojej racji, firma ubezpieczeniowa może zmienić decyzję i wypłacić mogę liczyć na odszkodowanie za śmierć rodzica, który zginął w nieszczęśliwym wypadku, a nie miał takiego zdarzenia objętego ochroną polisową?Tak, pod warunkiem, że takie zdarzenie było wymienione w polisie dziecka zmarłego. Towarzystwa ubezpieczeniowe oferują wiele różnych produktów ochronnych, w tym również takie, które gwarantują odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Taka polisa jest dostępna między innymi w 4 Life Direct. Towarzystwo ubezpieczeniowe zapewnia aż 300% sumy ubezpieczenia, jeśli do śmierci rodzica dojdzie w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
Ten tekst przeczytasz w 12 minut W Polsce przyznanie się do myśli samobójczych jest bardziej deprymujące niż przyznanie się do alkoholizmu / ShutterStock Odebranie sobie życia pozostaje tabu. I tak samo jak przed wiekami naznacza rodzinę samobójcy tragicznym – jeśli nie religijnym, to kulturowym – piętnem Który z listów samobójców, jakie pani zgromadziła na potrzeby swojej pracy naukowej, zrobił na pani największe wrażenie? Pomijając to, że lektura i analiza każdego z nich muszą być bardzo obciążające psychicznie. List młodej kobiety adresowany do jej kilkuletniego syna. Pisze w nim o swojej bezgranicznej miłości do niego i jednocześnie tłumaczy, dlaczego śmierć jest dla niej najlepszym rozwiązaniem. Tym, co wyjątkowo porusza, są narysowane na kartce serduszka i uśmiechnięte buźki, którymi przyozdabia słowa. To coś wyjątkowego – sama zresztą zaznacza, że ten list ma być dla dziecka pamiątką, dowodem uczuć, jakie żywiła do niego. To ostatnie słowa matki, to jej ostatnie tchnienie, ostatnia decyzja, ostatnie emocje. Po co ludzie, którzy postanawiają się rozstać z życiem, piszą listy pożegnalne? Czy rzeczywiście chcą się w ten sposób pożegnać? Także mnie to nurtuje, podobnie jak pytanie, czy to są faktycznie listy. Przecież założeniem listu jest komunikacja – przekazujemy drugiej osobie informację i oczekujemy odpowiedzi. A tutaj jest ona niemożliwa. Tak jak w przypadku tej kobiety – jej syn zostanie do końca życia ze słowami matki, na które nie może napisać odpowiedzi. Będzie musiał z tym żyć. Wprawdzie jej przesłanie, jak zresztą wszystkie pozostawiane przez samobójców, ma konkretnego adresata (zwykle są to bliscy, bo ludzie piszą: „Kochani Rodzice”, „Droga Mamo”, „Najukochańszy Synku”), ale sposób i miejsce jego pozostawienia, wysłania jest zaprzeczeniem tej intymności. Zwykle listy te są pozostawiane na widoku, aby łatwo było je znaleźć, bez okrywającej ich zawartość koperty. I często pierwszymi osobami, które je mogą przeczytać, są przypadkowi, obcy ludzie – policjanci czy załoga karetki. Można by wysnuć wniosek, że słowa, które piszą ci ludzie, są przeznaczone nie tylko dla najbliższych, ale w ogóle dla świata. Niektóre z nich na pewno, gdyż są właśnie takim rodzajem rozliczenia się ze światem. Często padają w nich stwierdzenia: „Nie nadaję się do tego świata” czy „W takim świecie nie chcę i nie potrafię żyć”. I jest jeszcze jedna rzecz, która nadaje tym przesłaniom szczególną wartość: niemal wszystkie, w każdym razie te, które ja zgromadziłam, a jest ich około stu, są pisane ręcznie. Proszę zwrócić uwagę, że dziś niemal nikt nie pisze listów. Wysyłamy za to SMS-y, e-maile, nawet życzenia świąteczne często posyłamy w ten sposób. A jednak ludzie, którzy decydują się na krok ostateczny, zadają sobie trud, aby to, co chcą przekazać, napisać za pomocą długopisu czy pióra. List jest połączony z samobójcą. Jest materialnym śladem, ostatnim, który ten pozostawia po sobie. To nadaje ich słowom szczególną wagę. I sprawia, że zostawiają po sobie coś materialnego. Właśnie tę odręcznie zapisaną kartkę papieru. Poza jednym mi znanym wyjątkiem. Do tej pory wśród tych wszystkich przebadanych przeze mnie listów znalazł się tylko jeden napisany na komputerze, wydrukowany i pozostawiony na łóżku autora. Był to list studenta nauk ścisłych, zajmował dwie strony, dotyczył problemu z dopasowaniem się do współczesnej formy edukacji i sposobu współpracy z wykładowcami. Na końcu znajdowało się wyjaśnienie powodów decyzji, a także dokładny opis sposobu, w jaki autor zamierzał popełnić samobójstwo. Podpis imienny pod listem był także napisany przy użyciu komputera. Mimo wynikającej z treści listu tęsknoty za dawnym, tradycyjnym sposobem studiowania, został on spisany w formacie cyfrowym. A te listy kreślone własnoręcznie to na czym są pisane? Halszka Witkowska doktorantka na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego, od 2016 r. przewodnicząca komisji do spraw kultury w Polskim Towarzystwie Suicydologicznym / Dziennik Gazeta Prawna Na czymkolwiek: kartce papieru, niezadrukowanej stronie rachunku, w zeszycie, na ścianie, na kartce reklamowej firmy zajmującej się wodociągami czy na kartkach z kalendarza. Samo miejsce pozostawienia wiadomości nie ma większego znaczenia. Dowodzi to pewnej spontaniczności zapisu. Jedne listy są krótkie, lakoniczne, czasami jest to jedno zdanie. Bywa że niepokojące, niedające się zapomnieć, jak „Dzwoniące domofony straszą mnie, że niedługo zginę”. Albo – pisownia oryginalna – „Nikt niewie co to jest bul”. Ale zdarza się, że są to długie epistoły zajmujące po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt kartek. Strumień świadomości, zapis całego życia, przeszłości i teraźniejszości, targających nimi emocji. Czy da się znaleźć coś, co łączy te listy? Tak. Samobójca jest w tej szczególnej sytuacji, kiedy wie to, co innym ludziom jest niedane, co jest dla nich największą tajemnicą – kiedy umrze. I ta wiedza, świadomość śmiertelności, sprawia, że staje się wszechwiedzący także w innych aspektach. Słowo „wiem” powtarza się w listach: wiem, że zrobiłem źle; wiem, że i tak nic z tego nie będzie; wiem, że mnie nie pokochasz; wiem, że was zawiodłam; wiem, że przyniosłem wam wstyd; wiem, że jutro nie będzie lepiej; wiem, że to jedyna sensowna decyzja, jaką mogłem podjąć. Ale także: wiem, że z nim będzie ci lepiej; wiem, że sobie poradzisz. Samobójca, pisząc list, ustawia się w pozycji osoby, która wie. Ta bliskość śmierci i pewność podjętej decyzji pozwala zamienić mu się we wszystkowiedzącego narratora. Z góry zakłada, że wie o tym, jak potoczą się pewne sprawy, jak będzie dalej wyglądało jego życie oraz życie emocjonalne innych ludzi. Nie tylko projektuje w specyficznym świetle swoją przeszłość, lecz także przyszłość bliskich. To testament, w którym przekazuje się ostatnią wolę. Przy czym może ona dotyczyć spraw wydawałoby się drobnych, typu: „Spłać moje długi”, „Zaopiekuj się psem”, poprzez kwestie dotyczące pogrzebu – „Skremuj mnie”, na „Bądź szczęśliwa” kończąc. Co ciekawe, zdania w listach mają często charakter performatywny – a więc zmieniający świat. Performatyw to zdanie, które powoduje, przez sam fakt jego wypowiedzenia, stan rzeczy, o jakim mówi. Takie zdania niczego nie opisują, nie są prawdziwe ani fałszywe, wypowiedzenie takiego zdania jest w części lub w całości wykonaniem pewnej czynności, jak np. słowo „Tak” na ślubie czy nadawanie imienia nowemu statkowi. Tylko wypowiadając lub pisząc jakieś słowo, sprawiamy, iż coś się staje. Napisanie o samobójstwie jest jakby wzmocnieniem tego aktu. Gdy nie ma listu przy ciele, budzą się podejrzenia o udział osób trzecich. List staje się swojego rodzaju podkreśleniem, ale i nazwaniem rzeczy, jaka miała miejsce. Wiele z nich zaczyna się od słów: „To była moja decyzja” lub „Zabraniam cucenia”, czasem „Ja niżej podpisany..., oświadczam, że po śmierci wyrażam zgodę na pobranie moich wszystkich zdatnych narządów w celach medycznych”. To ma podkreślić dobrowolność śmierci oraz fakt, że została podjęta nieodwołalna decyzja, z którą musimy się pogodzić. Śmierć samobójcza jest tak poważną decyzją, że osoba, która ją podejmuje, nie może pozwolić sobie na niedomówienia, dlatego też spisanie tych kilku zdań jest niezwykle ważne dla autora. Są jakieś wyrażenia, słowa, które się powtarzają, niezależnie od osoby autora? Przepraszam. Wybaczcie. Zrozumcie. Większość listów od takich sformułowań się zaczyna i na nich kończy. Prośba o wybaczenie stanowi pewnego rodzaju wytłumaczenie, ale i oczyszczenie. Osoby, które podjęły decyzję ostateczną, pragną wyrozumiałości, akceptacji ich posunięcia. Jak tutaj: Mężczyzna, lat 46: „Przepraszam wszystkich, wybaczcie, ale moim marzeniem była cisza i spokój. Teraz już ją osiągnąłem. Nie płaczcie i tak się wszyscy spotkamy. Dlatego z nikim się nie żegnam. Żegnajcie. Przepraszam”. To powtarzanie tych słów – przepraszam, wybaczcie – wynika z tego, że z jednej strony piszący pragnie podkreślić, jak ważne są dla niego osoby, do których kieruje pożegnanie. Czuje się winny i zdaje sobie sprawę z bólu, jaki spowoduje jego decyzja. I jeszcze jedno – osoba, która decyduje się na dobrowolną śmierć, zdaje sobie sprawę, z jakim piętnem i poczuciem wstydu pozostawia swoją rodzinę. Piętnem? Już minęły czasy, kiedy samobójców grzebano za cmentarnym murem, na niepoświęconej ziemi. To prawda, Kościół katolicki poradził sobie z tym problemem, tłumacząc, że osoby, które odbierają sobie życie, są po prostu chore, więc nie mogą odpowiadać za swoje czyny. Jednak samobójstwo nadal pozostaje pewnym tabu, choć z innych powodów niż kiedyś. I tak samo jak przed wiekami naznacza rodzinę samobójcy tragicznym – jeśli nie religijnym już, to kulturowym – piętnem. Żyjemy w cywilizacji, która afirmuje nawet nie tyle życie, ile nieśmiertelność. I rozumiany na wiele sposobów sukces. Mamy obowiązek być młodzi, bogaci, piękni. Szczęśliwi i przebojowi. Dawać sobie radę w każdej sytuacji. O tym krzyczą do nas okładki kolorowych magazynów, o tym przekonują eksperci w telewizji. We współczesnej kulturze masowej niechętnie mówi się o śmierci. Wszelkie tematy tanatyczne spychane są na dalszy plan. Niemal nie istnieją, chyba że przy okazji Wszystkich Świętych, które i tak już zamieniono w Halloween i okazję do imprezowania. Umieranie i jego szczegóły traktujemy jako sprawę bardzo osobistą, przykrą i niemal wstydliwą – temat niewłaściwy do poruszania w towarzystwie. Terminalnie chorych bliskich odstawiamy do szpitali, żeby tam umarli z aparatem tlenowym na ustach, potem zajmą się ich ciałem specjaliści z zakładu pogrzebowego, a my co najwyżej pojawimy się na pogrzebie, nie mając żadnej styczności z procesem umierania. Silny wpływ na taki stan rzeczy ma laicyzacja społeczeństwa i oddalanie się od wartości proponowanych przez Kościół. W pustoszejącym z religii miejscu zostają jedynie osobiste wyobrażenia o śmierci stworzone niczym kolaż z kawałków literatury, filmów, cmentarnych nagrobków i pozbawionych już głębszego znaczenia ceremonii pogrzebowych. To prawda, że nie lubimy sobie zawracać głowy sprawami ostatecznymi, które nas smucą i przerażają. No, chyba że chodzi o film albo książkę. Ale nadal nie rozumiem, w jaki sposób czyjeś samobójstwo mogłoby piętnować bliskich. Bo w sytuacji, kiedy wszyscy zamykają swoje umysły przed nieuchronnym, samobójca to człowiek, który myśli tylko o śmierci. Nieraz latami, i to każdego dnia. Stawia śmierć w centrum swoich zainteresowań. Zaprasza ją do domu. To dla innych ludzi niepokojące, wręcz przerażające. Taka osoba jawi się jako zagrożenie, tak jakby można się było takim myśleniem zarazić. Jeśli w jakiejś rodzinie przydarza się samobójstwo, jest to sygnał dla innych, że coś w niej było nie tak, że jej członkowie ponieśli klęskę. No, chyba że na życie targa się dziecko albo bardzo młody człowiek, wtedy wszyscy bardzo współczują jego bliskim. Choć to dla mnie pewien paradoks – bo przecież właśnie w tym przypadku można zakładać, że rodzice czegoś nie zauważyli, zlekceważyli sygnały wysyłane przez dziecko potrzebujące pomocy i zawiedli na całej linii. Niemniej jednak tak właśnie jest. I kolejny paradoks: czy wie pani, że u nas przyznanie się do nawracających myśli samobójczych jest bardziej deprymujące niż przyznanie się do bycia alkoholikiem? Alkoholizm mamy przećwiczony, jest swojski i wiemy, co robić, jak się zachować w kontakcie z takim człowiekiem. Choć, mam wrażenie, kampania edukacyjna związana z depresją prowadzona od kilku lat już daje dobre efekty. Jakby to powiedzieć... Depresji mówimy tak, ale samobójstwom nie. Bo nie mamy pojęcia, w jaki sposób rozmawiać z osobą, która mówi o tym, że chce przestać istnieć. Dlatego uciekamy od niej albo bagatelizujemy jej słowa. Mówimy: nie wygłupiaj się, świat jest taki piękny, jeszcze szczęście zapuka do twoich drzwi – i temu podobne banały, które w żaden sposób nie pomogą, nie mogą pomóc, a co najwyżej pogłębią jeszcze rozpacz tego człowieka. A jeśli znajduje się on w stanie, który można nazwać gorączką presuicydalną, kiedy nie jest w stanie myśleć o niczym innym, tylko o tym, żeby umrzeć, niewłaściwe zachowanie, jedno głupie usłyszane czy przeczytane słowo może sprawić, że przejdzie od myśli do czynów. Bo to nie jest tak, że samobójca podejmuje decyzję w ciągu minuty, godziny czy nawet miesiąca – choć i takie sytuacje są możliwe. Zwykle chodzi z myślami samobójczymi przez dłuższy czas. Jest już zdecydowany, ale dzwoniący w porę telefon, życzliwa osoba, jakiś pozytywny bodziec mogą odwieść go od decyzji, którą już podjął. Przynajmniej na jakiś czas. To nie jest tak, że samobójca jest jakimś kosmitą, który spada z nieba ze swoją niezrozumiałą, budzącą grozę decyzją. Samobójcy są wśród nas, w pracy, w szkole, na ulicy, a może i w jednym domu. Panuje takie przekonanie, że ktoś, kto dużo mówi o śmierci, nigdy się nie zdobędzie na ten krok – pogada sobie i przestanie. Krowa, która dużo ryczy, i tak dalej... Badania suicydologów na całym świecie pokazują, że jest odwrotnie. Jednostka w stanie presuicydalnym często szuka kontaktu z innymi, żeby im opowiedzieć o swoich myślach samobójczych, o tym, że nie może już dłużej żyć i chce z sobą skończyć. A jeśli dostaje zwrotny komunikat typu: „Ha, ha, ha, i tak tego nie zrobisz”, może odebrać to jako wyzwanie. Erwin Ringel w książce „Gdy życie traci sens” opisuje historię uczennicy jednego z wiedeńskich liceów, która przyniosła do szkoły pistolet i z uśmiechem pytała kolegów, gdzie należy go przyłożyć, aby nie spudłować. A oni byli przekonani, że chodzi o żart. Ale dziewczyna nie żartowała. Jednak ludziom łatwiej jest zlekceważyć niepokojące zachowania, żeby samemu móc zachować spokój ducha. Inny przykład takiej sytuacji przytacza Al Alvarez, rozpoczynając nim poruszającą książkę „Bóg bestia: studium samobójstwa”. Opowiada o roztargnionym nauczycielu fizyki, który bez przerwy dowcipkował na temat samobójstwa. Pewnego dnia powiedział, że jeżeli ktoś zamierza poderżnąć sobie gardło, to powinien przedtem założyć worek na głowę, bo inaczej będzie trzeba po nim dużo sprzątać. Uczniowie się śmiali. Po lekcjach wsiadł na rower, pojechał do domu, włożył na głowę worek i poderżnął sobie gardło. Winien jest brak wiedzy, jak zachować się w momencie, gdy ktoś wspomina o samobójstwie, nawet żartem – takie powszechne stępienie emocjonalne. To jak rozmawiać z potencjalnym samobójcą? Magazyn DGP z 28 lipca 2017r. / Inne Przede wszystkim słuchać. Słuchać, co ma do powiedzenia. Jeśli jest smutny, pogrążyć się w smutku razem z nim. Nie proponować wypadu na imprezę, do kina, żeby się rozerwał. Widok innych, zadowolonych z życia ludzi, może tylko pogłębić jego determinację i chęć skończenia ze sobą. Marzyłaby mi się taka szeroko zakrojona kampania społeczna dotycząca samobójstw, ich zapobieganiu, sposobie postępowania z ludźmi, którzy zdradzają tendencje autodestrukcyjne. Bo skąd ludzie mają wiedzieć? Tematyka suicydologiczna jest u nas zamknięta w naukowych publikacjach. Skoro o samobójstwie nie mówi się w dyskursie publicznym, a potencjalnym samobójcom nie wypada mówić o swoich problemach, to skąd społeczeństwo ma wiedzieć, jak należy z takimi osobami rozmawiać? Mam wrażenie, że informacje na temat samobójstw są dostępne w nadmiarze. Czy to w mediach głównego obiegu, a już na pewno w internecie. Chodzi zwłaszcza o to, w jaki sposób się mówi i pisze, jak przebiega narracja. Bardzo często są to teksty oparte na badaniach naukowych i statystykach. Niby ich cel jest szczytny, gdyż mają na celu zwrócenie uwagi na niepokojące zjawiska czy tendencje. Media donoszą: „Mężczyzna w wieku 35–45 lat, najczęściej bezrobotny. Oto typowy polski samobójca”, „Fala samobójstw nastolatków”. Przestano informować o tym w mediach z lęku przed efektem Wertera (znaczący wzrost samobójstw spowodowany nagłośnieniem w mediach samobójstwa znanej osoby – red.). Z artykułów tych dowiadujemy się że w Polsce liczba samobójstw przekracza obecnie 6 tys. ofiar rocznie, to więcej niż ginie w wypadkach samochodowych. Że każdego roku życie odbiera sobie sześć razy więcej mężczyzn niż kobiet. Że samobójstwo jest siódmą najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce, a wśród emerytów zjawisko to dramatycznie wzrosło. I jeszcze, że na świecie co 40 sekund ktoś popełnia samobójstwo. I właśnie w tym problem, że w przekazie medialnym samobójstwo to liczby, wskaźniki, a nie ludzie. Takie podejście do przekazu masowego dotyczącego śmierci czyni ją bezosobową, daleką i obcą, z pewnością niedotyczącą nas samych. Samobójstwo przestaje być dramatycznym czynem odebrania sobie życia przez opuszczoną jednostkę, przemienia się natomiast w posegregowany przykład jednej z wielu współczesnych patologii. Natomiast informacje na jego temat pojawiające się obficie w internecie mają w przeważającej mierze destrukcyjny charakter. Mam na myśli te wszystkie strony promujące i zachęcające do popełnienia samobójstwa, co ma być lekarstwem na rozwiązywanie problemów życiowych, zawierające szczegółowy opis skutecznych sposobów odebrania sobie życia, pozwalające na wymianę, a także umożliwiające zawiązywanie się paktów samobójczych. Zauważam tę sprzeczność – z jednej strony unikamy mówienia o samobójczej śmierci inaczej, niż cytując dane liczbowe, z drugiej zaś temat buzuje w internecie. A młodzież fascynuje się postaciami zwłaszcza tych idoli, którzy zginęli z własnej ręki. I mnie to jakoś nie dziwi. W przeciwieństwie do faktu, że pani zajmuje się suicydologią nie z perspektywy kryminalistycznej czy psychologicznej, lecz językowej. Kulturowej. Chodzi o styl emo? Choć od czasu szczytu popularności stylu emo minęło kilka lat, jednak w przestrzeni internetu daje się zauważyć wciąż panujący pogląd, że większość nastolatków piszących o śmierci lub samookaleczeniu to użalające się nad sobą dzieci z bogatych domów, które w ramach rozrywki próbują zrobić zamieszanie wokół swojej osoby, przecinając żyletką skórę. Wizerunek emo spowodował wzmocnienie i tak już silnej obojętności oraz pogłębienie znieczulenia wobec osób z myślami samobójczymi. Dobrym, choć przerażającym przykładem jest to, co stało się przed dwoma laty po samobójstwie 14-letniego Dominika zaszczutego – w realu i w sieci – przez rówieśników. Najgorsze, że po jego śmierci fala hejtu nie ustała, pod artykułami traktującymi na ten temat mnożyły się podłe komentarze, użytkownicy prześcigali się w tworzeniu prześmiewczych memów z twarzą chłopca. To pokazuje, jaki wpływ popkultura i słowo właśnie mogą mieć na tak fundamentalne kwestie, jak czyjaś śmierć albo życie. Bo właśnie w kulturze na co dzień przegląda się potencjalny samobójca, to do jej wyobrażeń na temat życia, piękna czy idealnego związku porównuje własne przeżycia. Często nie nadążając lub gubiąc się w rytmie chaotycznego konsumpcjonizmu, traci podstawowe wartości, dzięki którym dotychczas udawało mu się utrzymać swoje życie w ryzach. Współczesny samobójca to nie tylko dowód na porażkę społeczeństwa, to przede wszystkim dowód na porażkę i utratę wartości współczesnej kultury. Zobacz więcej
Nigdy nie uważałem siebie za szczęściarza. Jak mógłbym, skoro piętno pechowca ciążyło na mnie chyba już od wczesnego dzieciństwa. Nie sądziłem, aby to właśnie wydarzenia z tamtego okresu ukształtowały moją osobę, sprawiając, że byłem… „taki”. Możliwe, że jednak to one stanowiły czynnik wspomagający moją późniejszą przemianę. Przemianę, która z dnia na dzień wydawała się siać spustoszenie we mnie samym, choć jednocześnie przemianę pomagającą mi dostrzec wszystko w prawdziwej postaci, niesfałszowanej ludzkimi działaniami. Wiedziałem, że owe przeobrażenie mocno nawiązywało do mojego ojca. Mimo że od września obecnego roku widywałem go raz w miesiącu lub nawet rzadziej, tylko po to, by odebrać alimenty, podczas naszych nielicznych spotkań i rozmów czułem, że moje myślenie w większości stanowi wręcz kopię tego, o czym on sam przy mnie rozprawiał. Nie miałem pojęcia jakim sposobem, a jednak – to właśnie po nim „przejąłem” świadomość. Zastanawiałem się chwilę, czy może przechwyciłem również jego zachowanie i moralność, ale z radością uznałem, że nie zrobiłem tego. Wiedziałem, że daleko jest mi od mężczyzny, który porzucił swoją rodzinę, wcześniej dokuczywszy jej swoim alkoholizmem i niepomierną wobec niej agresją. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, co odczuwa względem niego moja matka; kiedyś zapytała mnie, czy nie chcę wiedzieć, dlaczego się rozwiedli. Rzuciłem tylko: – Nie. I tak naprawdę było. Wystarczyło mi to, czego dowiadywałem się od pojedynczych osób, które miały coś wspólnego z moimi rodzicami. Może po prostu bałem się usłyszeć tego, co miałaby mi do powiedzenia; już nieraz zresztą widziałem na jej przedramionach cienkie, jasne blizny, które dawały mi świadectwo tego, z czym musiała się zmierzyć kilkanaście lat temu. Odczuwałem zimny dreszcz wraz z myślą sugerującą, bym miał zapytać o stare rany. Nie chciałem wznawiać bólu tak bliskiej mi osoby, chociaż to ona sama wyszła z taką inicjatywą. Byłem jednak na to za słaby. Wiem, że Ty, kimkolwiek jesteś, Odbiorco, niecierpliwie przebiegasz oczyma przez ten przydługi wstęp i szukasz wzmianki o mnie samym. O moim życiu. O mojej śmierci. Nie rozumiesz decyzji, którą podjąłem. Podjąłem ją ze łzami w oczach. To musi Ci wystarczyć. Nie chciałem się żegnać. Cholera, nadal nie chcę! Jednak nie widzę innego wyjścia… … Znasz to? Tak, ja też już to słyszałem od niedoszłych samobójców. Mam nadzieję, że ja będę tym „doszłym”, drogi Odbiorco. Sam już nie pamiętam, ile połknąłem tabletek; jak sporą ilością alkoholu owe popiłem. Ważna będzie tylko wspólna kooperacja tych dwóch składników. A w szczególności jej efekt końcowy. Wiem, że w tym momencie drogi Czytelniku, Twoje łzy zachodzą łzami. Nie martw się. Ja już niczego nie odczuwam. Przynajmniej w sferze fizycznej. Moja duchowość pozostanie, z pewnością wciąż odczuwająca wszelkie cierpienia, na które zasługuję. Wiesz, drogi Odbiorco, jak łatwo jest zniszczyć człowieka? Nie, nie wystarczy paru odebranych przez niego niemiłych słów, paru nieprzespanych nocy, paru nieudanych pomysłów, które tak długo wdrażał w życie… Złudna nadzieja i przyjaźń. Sądzisz, że jesteś doceniany, niezastąpiony, wyjątkowy. Wszelkie oznaki z zewnątrz pozwalają Ci w to wierzyć. Zbyt młody wiek, zbyt nieznaczne doświadczenie, zbyt małe niedowierzanie, zbyt duże zaufanie… I zanim się obejrzysz, nie potrafisz nazwać się człowiekiem. Jesteś tylko istotą, która funkcjonuje jedynie dzięki jedzeniu, wodzie, powietrzu. Tylko za sprawą zewnętrznych czynników. Nie masz w sobie wnętrza, ponieważ zostało zniszczone przez ludzi postrzeganych według Ciebie jako przyjaciele. Czytelniku… Odbieraj list uważnie. Interpretuj to tak samo jak wydarzenia w Twoim życiu. Pozostań cierpliwy, czekając na rozwój akcji; nie odchodź, nie zostawiaj tego, co zostało przez Ciebie rozpoczęte. Zostań jeszcze chwilę. Widzisz, drogi Odbiorco, to nie taka łatwa sprawa… Samobójstwo. Najpierw musisz uświadomić sobie, czego tak naprawdę pragniesz. Później, po wielu nieudanych próbach zrealizowania swoich celów, zaczniesz postrzegać rzeczywistość i świat jako wymiary, które nie są i nie będą w stanie dać Ci tego, o czym faktycznie marzysz. Potem, kiedy jednak nagle osiągniesz najmniejszy choćby sukces, na nowo rozpoczniesz odzyskiwać radość z życia i tego, co robisz. Dalej pojawi się ktoś, kto będzie w stanie pogrążyć Cię w Twoim własnym świecie. Znikniesz. Lub przynajmniej uznasz za chęć, by to zrobić. Więc kiedy jakimś dziwnym sposobem uda Ci się odejść żywym z tego pobojowiska, przeczytasz moje wyznanie z przymrużeniem oka, choć wciąż pamiętając, że zostało spisane przez martwego już człowieka. Jeżeli zaś poczujesz to, co wyżej opisane, zapłaczesz, stwierdzisz, że nie masz sił, aby ciągnąć tego dłużej… Przeczytasz mój list z pełnym zrozumieniem i zaszklonymi oczyma. Drogi Odbiorco… Ludzie, którzy mnie otaczali, uważali, że byłem dziwny. Ja w rewanżu sądziłem zaś, że to jednak oni wykazywali pewne objawy owej nienormalności. Może to przez przejętą od ojca świadomość, a może przez własne, bolesne doświadczenia wiedziałem, że powinienem dalej podtrzymywać swoją opinię specyficznej osoby. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli uległbym negatywnym głosom z zewnątrz, moja inność zostałaby pogrzebana na zawsze. Teraz wiem, że jeśliby tak się stało, aktualnie nie musiałbym pisać tego listu. Tak, mój Odbiorco, otrzyj łzy i jeszcze raz przeczytaj poprzednie zdanie. Wybrałem między swoimi własnymi przekonaniami a zewnętrznym światem. Wiesz, drogi Odbiorco, kiedy postanowiłem to wszystko zostawić za sobą? Dość prozaiczna sytuacja, przyznaję, być może dla niektórych wręcz niegodna jako powód do odejścia ze świata doczesnego. Paliłem wtedy papierosa. W końcu rzuciłem go na ziemię. Widziałem, że wciąż tli się w nim namiastka życia. Pokręciłem głową, wciąż dziwiąc się, że to wszystko tak szybko się kończyło. Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w jego postać, która samotnie leżała tuż obok mojego buta. Po chwili podniosłem stopę i bez cienia litości przygniotłem dymiące szczątki. Z pasją zacząłem coraz mocniej wciskać go w ziemię, aż w końcu dotarło do mnie, że przechodzący obok ludzie wpatrywali się podejrzliwie w moją postać. No cóż, ja sam też tak wyglądałem. Podarte, brudne ubranie, tłuste włosy, przekrzywione okulary i poharatana twarz. Tego jakże pozytywnego wrażenia dopełniał zapach unoszący się wokół mnie. Już chyba do niego przywykłem. Niestety. Od dłuższego czasu nie dbałem o siebie ze zwyczajnej racji, jakoby nikt nie dbał o mnie. Dokoła mojej osoby faktycznie były osoby, które stanowiły dla niej wsparcie; ja nadal nie potrafiłem odnaleźć w ich sile inspiracji do znalezienia własnej. Otrząsnąłem się z moich myśli i ponownie rozglądnąłem się dokoła. Przecież było tutaj tylu świadków mojego przestępstwa. Widziałem jednak, że nikt nie wydawał się być zbytnio zainteresowany tym, co robiłem. Ich ciekawość wzbudzało raczej to, jak wyglądam. Ludzie wokół mnie byli piękni, młodzi i zadbani. Nie pasowałem do nich pod względem fizycznym. Pewni siebie, roześmiani, odważni. Nie pasowałem do nich również pod względem psychicznym. Jak to się stało, że stałem się taki, jaki byłem? Wiedziałem, że kiedyś określałem siebie takim samym jak oni. Ale później odkryłem prawdę. Brutalną, szokującą prawdę, która była w stanie odmienić ludzkie życie. Choć paradoksalnie, podświadomie każdy ją znał. Trudniejszym zadaniem stanowiło dopuszczenie jej do siebie. Kiedy już to zrobiłeś… nie widziałeś odwrotu. Wtedy nawet nie potrafiłeś przekonująco udawać, że było w porządku. A więc znałeś prawdę. Patrzyłeś na wszystko i wszystkich inaczej. Z dystansem. Nieufnością. Ironią. Widoczną wręcz niechęcią. Powoli zaczynałeś zrażać do siebie ludzi, którzy myśleli, że okazywałeś się być chamski, zimny, aspołeczny. Oni po prostu nie wiedzieli, że odkryłeś prawdę. Coraz częściej słyszałeś diagnozy odnośnie twojej osobowości. Socjopata. Psychol. Odludek. Oni nawet nie wiedzieli, że może istnieć jakaś prawda. Jedyni Twoi sprzymierzeńcy i przyjaciele to osoby, które również znały prawdę. Zdawały sobie sprawę, podobnie jak Ty, że większość ludzkich zachowań to gra pozorów. W dodatku gra o naprawdę banalne sprawy. Przemijająca popularność, zdradliwa przyjaźń, chwilowa przyjemność. Kiedy przestałeś o to grać? W chwili, gdy zacząłeś przegrywać i tracić wszystko po kolei. Kiedy to przestało mieć dla ciebie znaczenie? W chwili, gdy zacząłeś odkrywać prawdę. Czy potrafiłeś stwierdzić, kiedy to się stało? Czy potrafisz… Czy wiesz, dlaczego akurat ty, spośród miliardów ludzi, otrzymałeś szansę na poznanie prawdy? Czy potrafiłeś zdefiniować Prawdę? Być może. Ważniejsze było jednak to, czy potrafiłeś przeniknąć wzrokiem ludzkie maski. Tak często zastanawiałeś się, dlaczego właściwie tu żyłeś, skoro nie rozumiałeś panujących zasad. Nie znalazła się osoba, która mogłaby to wytłumaczyć – podała ci jedynie maskę, ponaglającym wzrokiem nakazując natychmiastowe jej założenie i ukrycie się przed rzeczywistością. Jaka była twoja definicja Prawdy? Czy aby na pewno mógłbyś takową sformułować? Czy może właśnie tego się obawiałeś? Przepraszam, drogi Odbiorco. Gubisz się w tym momencie, marszczysz brwi z osiadłym na umyśle niezrozumieniem. Ale to po prostu stanowiło ongiś moją sytuację… Jeżeli żyjesz w takiej samej, z pewnością zrozumiesz wszystko. Wiesz, drogi Odbiorco, jeszcze nie tak dawno temu była przy mnie miłość mego życia. Nasze relacje przed wspólnym końcem nie należały do najlepszych. Żyłem w tak potężnym smutku, że nie potrafiłem cieszyć się z razem spędzonych chwil. Robiłem Ci, moja Kochana, awantury, które być może dla Ciebie nie były uzasadnione, a jednak dla mnie miały wielce emocjonalne podłoże… Pamiętam naszą ostatnia wymianę sms-ów. Po kilkunastu godzinach od dość ponurego rozstania zapytałem, czy nadal mnie kochasz. Po chwili dotarła Twoja odpowiedź. „Oczywiście. Dlaczego pytasz?” Sam wtedy zastanawiałem się, dlaczego pytam. Ta myśl tkwiła we mnie długo, jednak dopiero teraz udaje się jej uwolnić. Czuję, że zaczynam już tracić przytomność; w myślach przywołuję Twój nieidealny, choć wciąż piękny obraz. Powoli, lecz konsekwentnie stukam na telefonie pojedyncze litery. „Chciałbym mieć taką świadomość zanim umrę.”. Kochałem Cię. Tam, gdzie teraz jestem, nadal będę Cię kochał.
list samobójcy do rodziców